Z jaką sytuacja spotka się kobieta, gdy zachodzi w ciąże? Spadają na nią stwierdzenia typu „jak bardzo się cieszysz?”, „jakie to wspaniałe”, „na pewno musisz być bardzo szczęśliwa” itp.

To zapewne w części przypadków prawda, jednak to tylko jedna strona medalu. Ciąża to nie tylko szczęście, a tak się jakoś przyjęło, że pomimo tego, że ludzie wiedzą, jak jest i w wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że hmm bywa różnie to i tak oddzielamy ciążę od agresji, złości, frustracji, strachu… Nazwałam to zjawisko „społeczną idealizacją ciąży”. Co ono właściwie powoduje? A to, że

społeczna idealizacja ciąży odbiera kobietom możliwość jawnego przeżywania wszystkich emocji, które wiążą się z ciążą zwłaszcza tych mniej pożądanych, których w ciąży zdaje się być więcej.

Różne uczucia zwłaszcza te, którym chcemy zaprzeczyć są zupełnie normalne, jeśli mówimy o większych zmianach w życiu. Nikt nie dziwi się, że człowiek jest pełen obaw wyjeżdżając do pracy do innego kraju czy przechodząc na emeryturę. Trochę się smuci, że po części traci dotychczasowe życie, boi się czy poradzi sobie w nowej rzeczywistości, może jest zły, że musi to zrobić, pomimo że jakąś częścią siebie tego chce, może myśli „po co mi to właściwie było”, ma mnóstwo sprzecznych uczuć. Jednak w przypadku ciąży, jakże ogromnej zmiany w życiu, nie ma na to zupełnie miejsca. Widzę to bardzo wyraźnie w momencie, gdy do mojego gabinetu przychodzą kobiety w ciąży i są załamane obawami typu

  • ja nie wiem czy będę umiała pokochać swoje dziecko,
  • nie czuję jakiegoś ogromnego szczęścia
  • martwię się czy dam radę
  • jestem złą matką

Sama doświadczyłam tego na własnej skórze zalewając się łzami, że mój syn nie robi podczas ssana piersi takiego „dzióbka” jaki pokazują w Internecie. Na pewno źle go przykładam do piersi, więc…? Jestem złą matką. To straszny absurd, ale też codzienność matek. Powody rozpaczy nie muszą być wcale tak błahe jak ten, który dotyczył mnie. Są to na przykład obawy typu „Nie spędzam z dzieckiem zbyt dużo czasu, spędzam z dzieckiem za dużo czasu, wracam do pracy po trzech miesiącach, nie wracam do pracy wcale, karmię piersią, nie karmię piersią itd. Czy zauważyliście, że na jakąkolwiek opcję nie decyduje się matka to jest źle?

To znaczy zawsze znajdą się jakieś argumenty świadczące o tym, że to nie do końca dobry wybór.

Ale przecież to są nasze osobiste wybory, oparte o to jacy jesteśmy, jak zostaliśmy wychowani, z czym nam po drodze a z czym nie, a przede wszystkim oparte o to w jakiej relacji jesteśmy z naszymi dziećmi i czego one od nas potrzebują. Nikt oprócz nas nie może wiedzieć jak u nas jest i nikt nie powinien uzurpować sobie prawa do tego by wiedzieć lepiej. Czasem to, że matka wraca do pracy przed ukończeniem urlopu (to w ogóle jest śmieszne słowo w kontekście opieki nad niemowlęciem – urlop, no ładny mi urlop :)) daje jej możliwość robienia tego co lubi, satysfakcję i spełnienie, a nie ma niczego lepszego dla dziecka niż szczęśliwi rodzice.

Nie jest wcale powiedziane, że w każdym przypadku obecność matki przy dziecku do trzeciego roku życia jest konieczna szczególnie, jeśli matka ma inny pomysł a siebie. I jeszcze jedno ważne! NIE JEST WÓWCZAS ZŁĄ MATKĄ ani ta matka, która jest przy dziecku dłużej niż rok. Jedyne co jest prawdziwe to to, że obie są matkami. Takimi właśnie jakimi są. Koniec kropka.

Potworną konsekwencją oceniania matek na każdym kroku jest poczucie winy, w które są wpędzane na każdym kroku, a z tym naprawdę ciężko żyć.

Społeczna idealizacja ciąży, ale też i macierzyństwa ubiera kobietę w uśmiech pełen łagodności, mówi, że czuć ma tylko szczęście, że siłę ma czerpać z tego szczęścia i z faktu, że jest matką, może przy tym pozostać sobą, ale pod warunkiem, że nie cierpi na tym rodzina. Ciąża to zmiana i stres. Budzi całe mnóstwo uczuć. Strach, niepewność, frustracja i złość to uczucia, które towarzyszą ciąży.

To, że jednocześnie się cieszymy i boimy i raz śmiejmy się a potem płaczemy nie oznacza, że jest z nami coś nie tak. Ta ambiwalencja jest normalna.  I to jest jedno z moich głównych zadań, jeśli chodzi o pracę z ciężarnymi w gabinecie psychoterapeutycznym.

Pomoc w akceptacji tej ambiwalencji, na którą nie ma przestrzeni.

Społeczeństwo i kultura, a my w niej wychowane nie dajemy sobie również przestrzeni na nic poza szczęściem, radością i oczekiwaniem na rozwiązanie w spokoju i przyjemnym poddenerwowaniu.  A jeśli tak się nie dzieje to nie ma litości a oskarżeniom i wymownym spojrzeniom nie ma końca. Zgodzę się z tym, że może to być spore uproszczenie i pewnie nie zawsze tak jest, ale to co chciałam tu zawrzeć to to, że borykamy się idealizowaniem ciąży i macierzyństwa. Cierpią przez to kobiety a uważam, że wcale nie musi tak być.

Ambiwalencja uczuć w ciąży jest normą, mam nadzieję, że wybrzmiało to tu dostatecznie jasno. Możesz czuć złość, możesz czuć, że nie chcesz być matką, bądź panicznie się tego bać. Przez to, że w pewnym sensie jakoś trzeba się kryć z tym co naprawdę się czuje powstaje spore zamieszanie. Kobiety same już nie wiedzą czy to w porządku się bać lub złościć, próbują to ukrywać bądź wypierać, czują się źle, czują się winne, ale co tam. Mamy na to świetne wytłumaczenie. HORMONY… Na chwilę się tu zatrzymamy.

Moim, ale nie tylko moim zdaniem 🙂 hormonami tłumaczy się wszystko to, co dzieje się z kobietą w ciąży a czego nie rozumiemy. To jakie zgrabne, społecznie akceptowalne wyjaśnienie na wszystko.

Otóż to, że gospodarka hormonalna w ciąży ulega zmianie to fakt, nie ma jednak żadnych badań jasno wskazujących na to, że to hormony odpowiadają za nasze „dziwne” samopoczucie.  Poza tym tłumaczenie wszystkiego hormonami jest niebezpieczne, ponieważ może uśpić czujność otoczenia jak i samej kobiety i możemy tym samym przeoczyć moment, gdy sytuacja naprawdę wymaga interwencji specjalisty. Poza tym to dla kobiety bardzo frustrujące i umniejszające. Wykluczamy możliwość, że w ciąży może pogorszyć się stan psychiczny, że mogą dopaść nas tak zwane demony przeszłości. Że obciążona kobieta może po prostu przestać radzić sobie z tym z czym radziła sobie dotychczas. Że te problemy są na serio, że to nie jakaś hormonalna magia. Przez to zamieszanie ciężko rozeznać się w sytuacji zarówno samym kobietom jak i ich otoczeniu. Często w takich sytuacjach jestem pytana o to, kiedy właściwie skorzystać z konsultacji u psychologa, kiedy się zgłosić? Odpowiedź jest zaskakująco prosta – KIEDY CZUJESZ, ŻE CIERPISZ. I nigdy nie należy tego wartościować.

Czasem przyczyną trudność nie do zniesienia są złe wyniki i zagrożenie zdrowia dziecka lub matki a czasem obawa o nadmiarowe kilogramy. Każda z nas jest inna i każda ma inną historię. Każda ma również prawo być traktowana poważnie i każda ma prawo by otrzymać pomoc.

Nie bagatelizujmy trudności, których doświadczamy w ciąży.

Nie jest ona również przeciwwskazaniem do psychoterapii, nie dajmy sobie odebrać do tego prawa. Kondycja psychiczna matki to nie tylko sprawa matki, to również sprawa dziecka. Psychoterapia w ciąży może być ostatnim momentem by rozprawić się z problemem zanim stanie się od problemem dwojga.

Dbajmy o siebie, to najlepsze co możemy zrobić dla naszych dzieci.

Sylwia

logo Rodzicielstwo

 

 

 

 

 

Zapraszam Cię również na mój fanpage na Facebooku

Rodzicielstwo szyte na miarę