Jeśli zapytasz pierwszego napotkanego człowieka o to, czego w życiu pragnie najbardziej, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że otrzymasz odpowiedź: sukcesu. Ten sam człowiek zapytany o to, czy ten sukces osiągnął, z pewnością zawaha się przy odpowiedzi, a pytaniem co robi w kierunku tego, aby go osiągnąć, skutecznie „zamkniesz” mu usta. I to właśnie jest paradoks. Niby do sukcesu dążymy, a niby nie. Dla każdego sukces ma inny wymiar, ale w jego kontekście jest wiele cech wspólnych u ludzi, a mianowicie to, że definicja sukcesu jest na poziomie rozmytego obrazu zawieszonego w strefie marzeń. Dobrze płatna praca. Ale jaka profesja? Jakie stanowisko? Ile chcę zarabiać?
A jak jest z Tobą? Na jakim etapie osiągania sukcesu jesteś? Co on dla Ciebie oznacza? Czy już wiesz co powinnaś/eś zrobić, aby się do niego zbliżyć? Żadną tajemnicą nie jest, że sukces jest naturalną konsekwencją świadomie podjętej sekwencji działań, czyli nie jest to przypadek, a zaplanowane czynności. Jeżeli w swojej obecnej sytuacji nie jesteś do końca usatysfakcjonowana/y, to wymaga to od Ciebie zmiany. Brzmi banalnie, ale jak się nad tym głębiej zastanowisz, zapewne nie od razu wiesz co zrobić.
Opuszczanie strefy komfortu
Każda zmiana wiąże się z wyjściem ze strefy komfortu. A z tą strefą sytuacja jest o tyle trudna, że często tkwimy w czymś, co jest nam znane i przewidywalne, obawiając się tego co nieznane, nawet jeżeli wiemy, że zmiana niesie dużą szansę poprawy komfortu funkcjonowania.
Doprowadza to do sytuacji kontynowania niekorzystnych dla nas warunków. Na przykład tkwienie w obciążającej nas pracy, w której jesteśmy nadużywani przez pracodawcę, bądź tracimy energię na toksyczne relacje ze współpracownikami. Nawet jeżeli „przebiega” wówczas przez głowę myśl o zmianie, to przywoływane są natychmiast argumenty przemawiające o dziwo za tą pierwszą opcją, w której czujemy się jak więźniowie. Uważając przy tym, że to sytuacja bądź inne czynniki zewnętrzne nas uwięziły. Prawda jest taka, że jeżeli nie wyjdziesz ze strefy komfortu, która pomimo swojej nazwy przysparza sporo cierpienia i paradoksalnie niewygody, nie masz szans na zrobienie kolejnych kroków, a tym samym na rozwój. Coś się kończy, a coś się zaczyna. Siły, które trzymają Cię w obecnym stanie należy skierować w stronę zmiany.
Czy brakuje nam odwagi?
Dlaczego tak chętnie tkwimy w tej strefie? Naturalną potrzebą człowieka jest bezpieczeństwo, stabilizacja i chociaż odrobina przewidywalności i powtarzalności. Zostaje ona jednak przekroczona, jeśli potrzeba rozwoju jest silniejsza. Ci co ją przekroczyli również budują swoją stabilność, ale już o krok dalej, w nowych warunkach, które pomimo tego, że bywają trudne, są też ogromnie satysfakcjonujące.
Nie musisz „rzucać się na głęboką wodę”, możesz również wykroczyć poza strefę drobnymi krokami. Dzień po dniu, z planem i pomysłem, w stronę jasno określonej mety. Efekty z tych małych kroków niezwykle motywują, powodując, że „nabierasz wiatru w żagle”. To cudowne mieć świadomość, że podążasz za sobą, swoją własną wytyczoną ścieżką, czasem pod prąd, ale własną. Nie bój się tego ryzyka, ponieważ nagroda jaka Cię czeka wynagrodzi wszystkie trudy. Będziesz mógł/a w końcu oglądać dzieło Twoich własny rąk, a nie działa, które stworzyli ludzie Twoimi rękami.
To wyłącznie Twój wybór
Masz do wyboru: pozostać w bezpiecznym środowisku i inwestować w to, aby było jeszcze bardziej bezpieczne, lub dostarczyć sobie nowych wrażeń, skonfrontować się z nową rzeczywistością i sprawdzić się na nowym gruncie. Stabilna praca, przewidywalnej wielkości pensja, własne mieszkanie, wakacje raz w roku, to klasyczny przykład pełni szczęścia. Jak się jednak okazuje to właśnie wychodzenie ze strefy komfortu ku nieznanemu jest składową subiektywnego poczucia szczęścia, a najprzyjemniejszych i najciekawszych doznań doświadcza się dzięki działaniom związanym z poczuciem dyskomfortu i niestabilności