Jak zadbać o związek po dziecku?

Od samego początku bardzo zależy mi na tym, aby „Rodzicielstwo szyte na miarę” było miejscem, w którym dba się o rodzica i w którym rodzic chce o siebie dbać. Gdzie tylko mogę powtarzam „zacznij od siebie”, „zadbaj o siebie”!

Rodzina to naczynia połączone, to pewien system, zespół. Znasz stwierdzenie, że zespół jest tak dobry jak jego najsłabsze ogniwo? Jest ono również prawdziwe, jeśli chodzi o rodzinę. A co, kto ją tworzy? Mama, tata, dziecko/dzieci i wydaje się, że po sprawie. Jednak nie, ponieważ często nie uwzględniamy i nie doceniamy wagi relacji.

Jakie mamy relacje, jeśli mówimy o rodzicielstwie?  Mama – dziecko, tata – dziecko – pada odpowiedź. No to powiem Wam, że są jeszcze dwie. Relacja mama – tata i relacja i mężczyzna – kobieta. I właśnie tą ostatnią, na nasze nieszczęście ostatnią, bo traktowaną z najmniejszą uwagą L dziś się zajmiemy.

Ciąża.

Wiele w tym czasie mówi się o matce i dziecku, o jej samopoczuciu i czy to co robi jest dobre dla dziecka, czy dostatecznie się wysypia i prawidłowo odżywia.  Gdy dziecko przychodzi na świat, to ten świat staje dosłownie na głowie. Nie liczy się już nic innego oprócz dziecka. Kobieta jest matką, a mężczyzna ojcem. I to co kiedyś między nimi było, tym co ich łączyło gdzieś odchodzi. Czasem robi dwa kroki w tył a czasem znika bezpowrotnie. Nie rozmawiamy już ze sobą jak „Ona” i „On” tylko jak matka i ojciec dziecka, które wychowujemy.

Coś takiego porobiło się z czasami, w których żyjemy, że wzorem rodzica jest osoba oddana dziecku bez opamiętania, skupiona tylko na nim, podążająca za jego potrzebami, obserwująca każdy jego krok i doszukująca się swoich porażek wychowawczych w każdym jego potknięciu.

Uważamy, że potrzeby nas dorosłych nie są tak ważne jak potrzeby dziecka, lub jesteśmy tak na potrzebach dziecka skupieni, że na nasze po prostu nie ma ani czasu, ani miejsca. Czasem też ochoty. Szczególnie wtedy, gdy pragniemy już tylko jednego – świętego spokoju. Jednak to bardzo ważne by wiedzieć, że jeżeli tak jest to prawdopodobnie jedziemy na oparach i funkcjonujemy na minimalnym poziomie satysfakcji z życia. Rodzicielstwo jest obciążające, bo trochę samotne, szczególnie wtedy, gdy chowamy się za rolą „matka” i za rolą „ojciec” i odgrywając coś zapominamy jacy właściwie jesteśmy i co sprawiło, że kiedyś zabiło nam mocniej serce, gdy zobaczyliśmy się po raz pierwszy – nie z dzieckiem 🙂  tylko z tym z kim zdecydowaliśmy się stworzyć związek. Jak to się stało, że kiedyś byliśmy razem, a teraz stoimy po dwóch różnych stronach barykady?

JAKOŚĆ ZWIĄZKU TO PODSTAWA

Dziecko korzysta przede wszystkim z dobrostanu rodziców. Jeśli rodzicom wiedzie się dobrze to dziecku też.

Czasem trafiają do mnie do gabinetu wykończeni rodzice, uskarżający się na problemy z dziećmi. Są tym naprawdę sfrustrowani i doprowadzeni do ostateczności.  Gdy pytam czy tylko to ich martwi – zazwyczaj odpowiadają, że tak. Później jednak okazuje się, że związek jest w opłakanym stanie, ale nawet o tym nie pomyśleli, albo głupio im było mówić o sobie, skoro to ich dziecko miało napady złości, nie potrafiło nawet na chwilę zająć się sobą, zaczynało płakać bez powodu. To byłoby takie „egoistyczne”. Tylko czasem, jeśli nie zrobimy „czegoś” ze sobą, to nie pójdziemy dalej. I jest taka zaskakująca zależność. Kiedy poprawia się rodzicom, kiedy mogą znów spojrzeć na siebie z miłością, gdy nie walczą, to problem z dzieckiem znika, a tolerancja rodziców na pewne sytuacje wzrasta.

Opiszę teraz krótką, codzienną sytuację, z którą najprawdopodobniej każdy z Was miał do czynienia. Na podstawie tej sytuacji omówimy temat dwóch możliwych sposobów komunikacji podczas konfliktu. Komunikacja z pozycji rodzica oraz komunikacja z pozycji Partnera.

Mama (to tylko przykład, równie dobrze może być to tata) zakłada dziecku buty, dziecko nie chce, ucieka, wykręca się, płacze. Mama szamocze się już dobrych kilka minut co raz zaczynając od początku. Prosi, na początku próbuje z tego żartować, na koniec podnosi głos. Na to wkracza tata. „Tyle razy Ci mówiłem, żebyś nie krzyczała przy dziecku, nie panujesz nad sobą czy co?! Mama: „Może byś mi pomógł, a nie siedzisz sobie jak król i patrzysz! (Myślę, że przedstawiłam tu wyjątkowo łagodną wersję :))

Co zrobił mężczyzna? Zareagował z pozycji ojca dziecka. Możemy założyć, że intencją była ochrona dziecka, by ustrzec je przez nerwowymi sytuacjami, by nie było ich świadkiem, by nie zwracać się do niego w ten sposób. Intencja jest dobra.

Spójrzmy jednak na tę samą sytuację, w przypadku, gdyby mężczyzna zareagował z pozycji Partnera chcącego ochronić swoją Partnerkę. Jak mógłby zareagować? „Widzę, że się zdenerwowałaś.  Co mogę zrobić, żeby następnym razem Ci pomóc? Czego potrzebujesz by było Ci lepiej?”

Jaki efekt osiągnął mężczyzna w obu przypadkach? Jaka jest perspektywa kobiety i jej możliwe odczucia?

W pierwszym przypadku złość Partnerki, poczucie osamotnienia, poczucie winy.

W drugim przypadku świadomość wsparcia Partnera, chęć pomocy i zrozumienie dla swojej trudnej sytuacji.

A jak wygląda to z perspektywy dziecka? Jaką sytuację ono obserwuje? Pofantazjujmy… jakie wnioski może sobie wyciągnąć?

 

Sytuacja pierwsza. To bardzo źle, gdy ktoś się zdenerwuje, należy go wtedy osądzić. Gdy ktoś podnosi głos, to druga osoba też podnosi głos. Zawsze jedna osoba jest wygrana a druga przegrana. To ja sprawiłem, że tato i mama byli źli a potem smutni. Cały wieczór siedzieli osobno. Było mi bardzo źle.

Sytuacja druga. Gdy ktoś się gorzej czuje można zapytać, czy potrzebuje pomocy. Mama się zdenerwowała, ale tato jej pomógł. Mama już potem nie była zła. Widziałem, jak się przytulali. Fajnie się jest przytulać.

Jeśli intencją dorosłego w opisanej sytuacji było stanąć w obronie dziecka i je ochronić to za pierwszym razem pomimo tego, że ojciec w otwarty sposób sprzeciwił się jego krzywdzie to finalnie doprowadził do bardzo złego samopoczucia, smutnych wniosków i poczucia winy u dziecka. Natomiast w drugiej sytuacji finalne wpłynął na dobre samopoczucie dziecka, budujące wnioski i to nie poprzez interwencję dotyczącą dziecka, ale poprzez interwencję dotyczącą matki. Dochodzimy tu do przedstawionej przeze mnie powyżej hipotezy, że najlepiej dbać będziemy o dziecko, jeśli dbać będziemy o jakość naszego związku o nasze potrzeby i dobre samopoczucie. Własne i Partnera/Partnerki.

NIE ZAPOMINAJMY O TYM KIM JESTEŚMY

 

Na warsztatach z ojcami, które prowadzę, robię takie krótkie ćwiczenie (kolejne warsztaty 11.03.2020 w Warszawie ). Panowie robią dwie listy. Na pierwszej opisują siebie za pomocą kilku cech a na drugiej wypisują cechy dobrego ojca. Często zdarza się, że to kompletnie dwie różne listy. Lista „jaki jestem” i „jaki próbuję być”. I wszystko to próbują pomieścić w sobie, a często to sprzeczne cechy. No właśnie. Stając się rodzicami próbujemy być kimś innym. Wiadomo, że życie się zmienia i nigdy nie będzie wyglądało tak samo, ale nie oznacza to, że nie możemy czasem wracać do tego co lubimy, co cieszyło nas, gdy nie mieliśmy dzieci. Na początku związku dbamy o siebie, mamy na uwadze nasze dobro. Gdy pojawia się dziecko wówczas najważniejsze staje się dobro dziecka. Z „My” robią się różne podziały i i obozy. „Ja” i „Ty”, My (ja i dziecko) i „Ty”.

I to często gubi związki. Ponieważ by zachować względną równowagę należy w pierwszej kolejności zadbać o związek. Często wydaje nam się, że mamy problem z dziećmi. Jednak czasami okazuje się, że to my dorośli jesteśmy w większym kłopocie. I to nie z dzieckiem mamy problem tylko w relacji z osobą, z którą to dziecko wychowujemy.

Obawiamy się, by nie zrobić krzywdy dziecku, a bez problemu potrafimy zrobić krzywdę sobie. Tylko, że jeśli krzywdzimy siebie, nie słuchamy się siebie, nie jesteśmy ciekawi siebie, swoich potrzeb i oczekiwań to uderzamy w naszą rodzinę, a tym samym w dziecko. Dobrze jest, gdy z takim samym zaangażowaniem dbamy o dziecko, siebie samego i osobę, z którą tworzymy związek. Jeśli w tym momencie 100% Twojej uwagi skierowane jest na dziecko a Ty i osoba, z którą tworzysz związek jesteście „zaniedbani” to istnieje duża szansa, że jeśli z tych 100 % , 60% przesuniesz w kierunku związku, czyli zadbasz o siebie i swojego Partnera/Partnerkę większość Waszych problemów zniknie.

 

SZUKANIE WSPÓLNEJ PŁASZCZYZNY

 

Dlaczego się kłócimy? Bo jesteśmy po różnych stronach barykady. Nie wiem czy tak jest zawsze, ale ze swojej praktyki i życiowej, i gabinetowej wiem, że każdy na swój sposób próbuje ciągnąć w swoją stronę i jeśli się kłócimy to istnieje duże prawdopodobieństwo, że czujemy, że nasze potrzeby są zaniedbywane, że ktoś nie rozumie naszego stanowiska, ktoś nie chce zrobić kroku w moją stronę tylko uparcie upiera się przy swoim. Tak jest, ale jest też tak, że nie mówimy o swoich potrzebach, nie tłumaczymy swojego stanowiska, nie chcemy słuchać co ktoś inny ma do powiedzenia lub słuchamy tak, by „wysłyszeć” coś czego możemy się „przyczepić”. Im bardziej fundamentalnych dla nas kwestii dotyczy problem tym mniej cierpliwości i tolerancji mamy na to by choć posłuchać innej perspektywy. Rozwiązanie jest jedno. Szukajmy wspólnej płaszczyzny. Ale jak to zrobić?

Jak dbać o związek?

  1. Zainteresuj się jaka potrzeba kryje się pod tym co mówi w danej sytuacji druga osoba/ zapytaj wprost.
  2. Odłóż na bok przekonanie, że Twoje rozwiązanie jest najlepsze. Jeśli Twoim celem jest przekonanie kogoś do swojego stanowiska to trudno będzie o porozumienie. To rozwiązanie jest dobre dla Ciebie. Spróbujcie poszukać rozwiązania, które będzie satysfakcjonowało obie strony. Czy jednak zawsze należy szukać takich rozwiązań? Nie. Czasem możemy się zgodzić na rozwiązanie drugiej strony nie realizując swojej potrzeby, jeśli uznamy, że jesteśmy w stanie z tego zrezygnować, bo co innego jest dla nas ważniejsze.
  3. Nie chodzi o to, żeby zawsze dochodzić do porozumienia, żeby zawsze być jednomyślnymi, zgodnymi. Takie związki to fikcja. Bardziej chodzi o to by zastanowić się na każdą sytuacją konfliktową. Co myśli, co czuje druga strona, czego potrzebuje? Co myślę ja, dlaczego to dla mnie ważne, z jakich powodów tak się przy tym upieram?
  4. Odłóż na bok swoje wyobrażenia. Ideały gubią i psują. Sporo kłótni małżeńskich jest o to w jaki sposób wychowujemy dzieci, jak się do nich zwracamy ect. Partnerzy mają swoje poglądy, a my swoje poglądy. I tak jak my chcielibyśmy mieć swobodę w wychowywaniu dzieci, tak jak uważamy za najlepsze, tak my musimy pozwolić drugiej osobie być taką matką i takim ojcem jakim umie i może być na ten moment. Jeśli jest coś z czym się nie zgadzamy lub jest coś co nas boli zawsze możemy o tym POROZMAWIAĆ.

Na koniec kilka wskazówek, do wdrożenia lub do rozważenia:

  1. W przypadku konfliktów z Partnerem/Partnerką reaguj z pozycji Partnera/Partnerki nie rodzica. Nie ma nic gorszego niż strofowanie drugiego rodzica przy dzieciach.
  2. Robienie czegoś za kogoś „zostaw to, ja to zrobię, skoro tak Cię to denerwuje” to nie pomaganie.
  3. Pytaj „co czujesz?”, „co myślisz”, czego potrzebujesz?
  4. Nie oceniaj
  5. Przestań chcieć, aby Twój/a Partner/Partnerka był/a inny/a. Zaakceptuj to jaki jest. Często niezgoda na pewne zachowania u Partnera/Partnerki mają więcej wspólnego z naszymi osobistymi przekonaniami.
  6. Swoje zdanie możesz mieć zawsze. To narzucenia go drugiej stronie nie jest ok.